Rozważania o tłumaczeniu starodruków rosyjskich

Warto zwrócić uwagę na kontekst historyczny tekstów, które tłumaczymy.  Poniższe rozważania dotyczą okresu po rewolucji 1905 r, oczywiście w Rosji, a przed 1917.
Pierwsza była „burżuazyjna”, druga „ludowa”. Zatem.

Burżuazja chcąc się przypodobać ludowi (który gdzie jak gdzie, ale w Rosji był szczególnie dotknięty analfabetyzmem i ciemnotą (bo jedno pociąga za sobą drugie), próbowała przybliżyć tej „ciemnej masie” „słowo pisane”. Stąd już po 1905r. pewne uproszczenia w stosunku do t.zw. SCS i cyrylicy. Rewolucja 1917 „załatwiła” problem „na cacy”, bowiem po niej wprowadzono „grażdankę” i „masy” mogły łatwiej pojąć zawiłości pisma, bo było prostsze o wiele. Zrezygnowano m.in z miękkich znaków po spółgłoskach kończących wyraz (co jeszcze możemy spotkać w tekstach danych nam do tłumaczenia np k + miękki znak, lub b + miękki znak), co już obecnie w grażdance nie występuje.Jest jeszcze parę niuansów, ale te pozostawię hobbystom lub filologom.
Dość, że języki WSZYSTKIE ewoluują i tak zwana „nowomowa” dotyka je na całym świecie, zatem…

Nie znamy dnia ani godziny, bowiem, od niedawna w j. polskim „Nie” z przymiotnikami i (obecnie) przysłówkami piszemy łącznie. A jeszcze tak niedawno… np, zamiast: tym, czym, pisano tem, czem, nie dalej, nie wielki. Ech życie, życie!
Końcowo – oddać „ducha tekstu” jest niezwykle trudno. W naszym przypadku swoich tłumaczeń staram się doprowadzić czytelnika do stanu, w którym akty były sporządzane, co przy odrobinie wyobraźni nie jest trudne (stąd archaizmy).

Wyobraźmy sobie „zapyziałe” biuro guberialnego „uriadnyka”, z pulpitem zamiast biurka, słabo oświetlone (lampa naftowa albo brudne okna). „Uriadnyk” w tzw zarękawkach z bokobrodami, spoglądający z wyższością na biednych, analfabetów znad drucianych okularów i nazywający ich dumnie „ziemledielec”, zamiast „rab” (rolnik zamiast niewolnik – chłop pańszczyźniany), którym ten biedny człowiek w obliczu „powagi” urzędu i tak się czuł. (Czasem „wtrąciło się” „robotnik”).

Tzw „poprawność polityczna” naonczas, jakbyśmy dziś powiedzieli.

Dozo!  Ludomir Lewkowicz.